Pieczone kasztany
Ostatnio byłam zawiedziona tym, że 1 listopada nie sprzedawano ciepłych kasztanów na alejach cmentarnych tylko stragany dziwne?, jak na festynie balony, wata cukrowa, popcorn, gofry i jakieś świecące zabawki. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie jestem i po co tam idę. Nie wiem święto zmarłych zawsze kojarzyło mi się ze spokojem i spacerem rodzinnym do naszych bliskich, jeszcze do tego jak było zimno i własnie ogrzewaliśmy się jedząc ciepłe kasztany. Dlatego dzisiaj takie przypomnienie o ciepłych kasztanach i trochę refleksji, po co cała reszta.
Składniki:
Kasztany
Ciekawe rozwiązania znajdziecie tutaj
Przygotowanie:
Kasztany myjemy i osuszamy, następnie układamy je naturalnie i na wierzchu nacinamy nożykiem X. Kasztany układamy na blachę wyłożoną papierem pergaminowym, nacięciem do góry i pieczemy przez 15-20 minut w nagrzanym piekarniku na 220 C.
Jeżeli chcecie skrócić czas pieczenia możecie je wcześniej ugotować.
Smacznego!
Muszę ich w końcu spróbować! :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam, ale chyba kiedyś się skuszę. Ale to pewnie dopiero w przyszłym roku, bo przy karmieniu piersią to i tak chyba nie ma co ryzykować :p
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo miło, jesli zajrzysz do mnie: Aronkowa.blogspot.com - dopiero zaczynam swoją przygodę z blogowaniem, ale mam nadzieję, że potrwa ona dłuuugo :)
Pozdrawiam
Koniecznie wypróbuj, ale rzeczywiście w przyszłym roku :) Dużo zdrówka życzę i powodzenie :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz jadłam kasztany w Wiedniu i ich smak pamiętam do dziś :)
OdpowiedzUsuńW tym roku jadłam już swoje bo w końcu drzewka przyjęły się na mojej działce mniam...;)
Super ja nie mam działki jeszcze:) być może sobie kupię. To super sprawa :)
UsuńDziś jadłyśmy pieczone kasztany kupione na jarmarku Wrocławskim i były cudowne! Lepsze od tych, które same robiłyśmy xD
OdpowiedzUsuń